Witam wszystkich, którzy celowo lub przypadkiem zawitali na moją stronę. Zachęcam do czytania, studiowania i komentowania zamieszczonych tu artykułów. Są one efektem moich przemyśleń, a zainspirowane niekończącymi się dyskusjami jakie prowadzę, tak przy ogniskach na biwakach historycznych, jak i w społecznościach internetowych. Mimo iż staram się, aby informacje w nich zawarte miały uzasadnienie w źródłach, to może mi się zdarzyć potknięcie. Proszę zatem o wyrozumiałość i konstruktywną krytykę.

Mam nadzieję, że lektura będzie ciekawa, a chciałbym aby była inspirująca.

Pozdrawiam!

niedziela, 17 października 2010

O celności, celowaniu i trafianiu. Cz. 2


Kilka słów o celowaniu.

Dość powszechna opinia, na temat celowania z broni gładkolufowej, sprowadza się do lekceważącego stwierdzenia, że zwyczajnie składano karabiny poziomo. Przecież ta broń nawet nie miała przyrządów celowniczych! Tymczasem w oparciu o źródła można stwierdzić, że już w osiemnastym wieku zdawano sobie doskonale sprawę, że kula nie leci do celu po linii prostej, a po krzywej (zwanej krzywą balistyczną) i wiedziano w jaki sposób celować, tak aby uzyskać największe prawdopodobieństwo trafienia. Celem był naturalnie, nie pojedynczy człowiek, a masa ludzka. Broń wymierzano tak, aby kule trafiały w połowę wysokości człowieka.

Pruski regulamin piechoty z roku 1743 wprowadzał odmienne zasady składania broni dla pierwszego, klęczącego szeregu - który miał trzymać broń poziomo i dla dwu tylnych, stojących - które miały nieco obniżyć lufy. Głowy celujących żołnierzy miały być nieco pochylone, tak aby patrzeć wzdłuż lufy. Jednocześnie oficerom kazano mieć baczenie, czy ludzie nie strzelają w powietrze lub ziemie, czyli nakładano na nich obowiązek korygowania ognia.
Podobne zasady składania broni zawierała instrukcja sporządzona na potrzeby armii kontynentalnej Stanów Zjednoczonych przez pruskiego oficera na służbie amerykańskiej barona von Staubena, gdzie w rozdziale dotyczącym szkolenia kompanii, przy komendzie Cel ! (Take Aim!), czytamy „opuszcza się wylot (muzzle) nieco poniżej poziomu, prawym okiem spoglądając wzdłuż lufy”.



Przy okazji tworzonych ad hoc instrukcji dotyczących walki w szczególnych sytuacjach, wydawano szczegółowe przepisy względem celowania. Tak na przykład, w warunkach walki z insurekcją, przed wkroczeniem wojsk pruskich do Polski w 1794 roku, gen. Favrat wydał rozkaz, nakazujący dopuszczać atakujących chłopów (Bauern) na osiem kroków i oddawać salwę batalionową celując pod kolana.

W podręczniku dla oficerów, autorstwa Scharnhorsta, z roku 1790 zaleca się aby na dystansie 100-150 kroków celować w kolana, 150-200 w pas, a 200 – 250 w głowę przeciwnika.

Simon Vernon, tak określał zasady celowania: „Ogólna zasada jest taka, aby na początku (w miarę zbliżania się przeciwnika) celować wyżej, w kiedy w momencie kiedy przeciwnik podchodzi obniżać punkt celowania, w rezultacie, kiedy jest on już bardzo blisko, celować trzeba w grunt pod nogami”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz